Informacje prasowe
Od 1 lipca 2017 roku do 30 czerwca 2018 roku ofiarą bankrutów padło 650 przedsiębiorstw, w większości z sektora MSP. Dla wielu z nich brak zapłaty ze strony kontrahentów, którzy ogłosili upadłość, była dotkliwą stratą, która wpłynęła negatywnie także na ich kondycję finansową. Przedsiębiorcy z reguły bagatelizują pierwsze symptomy problemów finansowych swoich klientów czy kontrahentów. A o ich kłopotach zazwyczaj dowiadują się w momencie, kiedy ci przestają płacić.
To zdecydowanie za późno . Z naszych danych wynika, że co czwarta firma z tych, które ogłosiły upadłość, była notowana w KRD nawet na dwanaście miesięcy przed bankructwem, a co druga – na trzy miesiące przed. Wystarczyłoby więc regularnie sprawdzać kondycję finansową takiej firmy, by w porę wycofać się z ryzykownej współpracy. Im dłużej kontrahent ma kłopoty finansowe, tym jego dług narasta, wierzycieli przybywa, a szansa na odzyskanie od niego należności maleje.
Adam Łąckiprezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Oni już byli notowani
Wśród firm, które ogłosiły upadłość w ciągu minionych 12 miesięcy, 165 było notowanych w Krajowym Rejestrze Długów na rok przed ogłoszeniem upadłości, 249 na pół roku, a 290 na 3 miesiące. Każda z tych firm miała średnio dwóch wierzycieli.
Z każdym miesiącem przyrastał też dług firm stojących u progu bankructwa. Dwanaście miesięcy przed ogłoszeniem upadłości było to 23,8 mln zł, pół roku – 37,1 mln zł, a na kwartał przed już 48,4 mln zł. Rosła też liczba zobowiązań. O ile na początku firmy te miały blisko 2 tysiące niezapłaconych faktur, o tyle na 3 miesiące przed ogłoszeniem upadłości – było ich już ponad dwa razy więcej (4117).
Pod względem liczby firm, które ogłosiły upadłość i były notowane w KRD, w podziale na województwa, wyraźnie wybijają się: mazowieckie, śląskie, lubelskie, dolnośląskie i wielkopolskie. W opozycji stoją województwa: lubuskie, opolskie i świętokrzyskie – posiadające najmniejszą liczbę dłużników-bankrutów.
Problemy mojego kontrahenta są moimi problemami
Branże wierzycieli są mocno rozdrobnione. Wśród nich znajdują się zarówno firmy finansowe, budowlane, produkcyjne, telekomunikacyjne, transportowe, spedycyjne, motoryzacyjne, jak i oferujące usługi wynajmu krótkoterminowego. Inaczej wygląda to w przypadku firm ogłaszających bankructwo. Tu istnieje pewna prawidłowość. Jak pokazują dane Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej, niezmiennie od trzech lat w czołówce upadłości figurują firmy z branż: handlowej, przetwórstwa przemysłowego i budowlanej. Od 2015 r. mają one największy problem z niewypłacalnością.
Kondycję finansową każdej firmy należy jednak rozpatrywać indywidualnie, a nie przez pryzmat całej branży. Nawet w najbardziej „ryzykownych” sektorach gospodarki funkcjonują przecież przedsiębiorstwa, które świetnie sobie radzą na rynku, nie mają problemów finansowych i odznaczają się wysoką moralnością płatniczą. Warto decydować się na współpracę właśnie z takimi firmami. Pamiętajmy też, że upadłość nie bierze się znikąd. Najczęstszą przyczyną kłopotów finansowych są zatory płatnicze. Jeśli sami chcemy ich uniknąć, monitorujmy kondycję firm i wybierajmy takich kontrahentów, którzy w krytycznym momencie nie pociągną nas w dół.
Mirosław Sędłakzarządzający programem Rzetelna Firma w ramach Kaczmarski Group
Tymczasem zatory płatnicze dotyczą już niemal 90% firm. Najnowszy raport „Portfel należności polskich przedsiębiorców” przygotowany przez Krajowy Rejestr Długów BIG i Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce pokazuje, że na zapłatę faktur przez swoich kontrahentów firmy czekają obecnie 3 miesiące i 12 dni. Nieuregulowane w terminie należności mają wyraźne przełożenie na funkcjonowanie przedsiębiorstw: jedna trzecia z nich deklaruje, że zmuszona jest ograniczać swoje inwestycje, a 27,6% uskarża się na występowanie efektu kuli śnieżnej, kiedy to brak terminowości kontrahenta powoduje opóźnienia w regulowaniu własnych należności.